PAŃSTWO MNIE WYBACZĄ.

PŁYTA TRZECIE PRIMO DOSTĘPNA JUŻ W SPRZEDAŻY — KLIKNIJ ŻEBY ZAMÓWIĆ

LADACO to jeden z najciekawszych głosów polskiej sceny alternatywnej
— WUJEK ANDRZEJ

A PROPOS PŁYT TO WŁAŚNIE ROBIĘ PŁYTĘ, NIE MOGĘ PRZEBIĆ SIĘ Z TYM JEDNYM HITEM, PO KTÓRYM BĘDĘ TYLKO Z GÓRKI TURLAŁ SIĘ

LADACO TO PROJEKT MUZYCZNY RAFAŁA BENEDEKA

Połączenie nieoczywistych, oryginalnych tekstów z wielobarwną warstwą muzyczną, w której nowe brzmienia przeplatają się z cytatami z przeszłości, a żywe instrumenty wchodzą w dialog z analogową elektroniką.

Słuchaj na

Wszystko jest piękne, ale nie wszędzie 


ROZMOWA Z LADACO

Cześć Ladaco, powracasz z „Trzecim Primo”. Jak opisałbyś nowy album?

„Trzecie Primo” to kolejny tom zmyślonego pamiętnika. W warstwie muzycznej to alternatywny pop, w którym odchodzę od brzmienia gitarowego na rzecz elektroniki i wirtualnych instrumentów. Na poziomie tekstów – zbiór obserwacji na temat siebie i świata, które w porównaniu do poprzednich albumów są bardziej swobodne, mniej przywiązane do pojedynczych idei. To wielowarstwowy przekrój gleby, z której wyrastam.

Co powiesz tym, którzy mogą twierdzić, że Pierwsze, Drugie i „Trzecie Primo” są do siebie zbyt podobne?

Co dla jednego jest zaletą, dla innego będzie wadą. Po pierwsze – dotąd nie spotkałem się z takim zarzutem. Raczej miałem inny problem, polegający na tym, że od początku moja twórczość – mimo wspólnego mianownika jakim jest specyficzny rodzaj brzmienia – była bardzo heteronomiczna, czerpiąca z różnych konwencji. Zdaję sobie sprawę, że ktoś kto słucha kawałka „Jest dobrze” a zaraz potem numeru „Ostatni raz” może odczuwać dysonans poznawczy i zastanawiać się, o co w tym wszystkim chodzi. Czy to są żarty, czy on tak na poważnie? Dla mnie sprawa jest o tyle prosta, że zawsze robiłem to, na co w danym momencie przyszła mi ochota, w poczuciu integralności i zgody z samym sobą. Stąd też w mojej twórczości piosenki ckliwe mieszają się z imprezowymi bangerami. Z resztą nie jestem odosobnionym przypadkiem – popatrz chociażby na The Beatles. Jak posłuchasz ich tekstów to połowa jest poważna, a druga połowa to gry słowne i żarty.

A co do powtarzania się – myślę, że to jest typowa dialektyczna sytuacja. Moja twórczość to wciąż to samo i coś innego zarazem. Pewne tematy siłą rzeczy się powtarzają, bo ta muzyka jest osobista, tworzona od A do Z przeze mnie, i o mnie opowiada. Z drugiej strony pod względem produkcji muzycznej „Trzecie Primo” to zupełnie inna bajka niż pierwszy album, bardzo wiele nauczyłem się od tego czasu.

Myślę też, że spójność tego materiału jest jego zaletą – nie jest łatwo utrzymać konsekwencję na przestrzeni trzech albumów i kilku lat. Te trzy krążki tworzą całość pod względem koncepcji, brzmienia i estetyki. Jeśli przyjrzysz się okładkom wszystkie są jednolite i przemyślane pod względem typograficznym.

Czy nagrywając Pierwsze Primo myślałeś już o tym, że będzie to pierwszy rozdział trylogii?

Nie, ale w pewnym sensie zawierało ono już w sobie zalążek kolejnych Prim. Lubię działać koncepcyjnie, myślę że to konsekwencja studiów artystycznych w UK. Takie podejście dominuje w mojej działalności graficznej. Jeśli spojrzysz na dwa najbardziej znane projekty mojego autorstwa czyli logotyp Muzeum Narodowego w Warszawie i Warszawskiego Projektu Publicznego to są to projekty w których estetyka jest pochodną konceptu.

Dlaczego jak dotąd nie związałeś się z dużą wytwórnią?

Nawiązanie owocnej współpracy z wytwórnią nie jest proste. Póki co sam wydaję swoje płyty i zajmuję się promocją. Nie ukrywam, że ogarnianie tego wszystkiego w pojedynkę wymaga dużo samodyscypliny i czasami jest po prostu trudne. Ten jednoosobowy tryb pracy nie był w moim przypadku świadomym wyborem, ale wziął się z konieczności. Wierzę w siłę synergii i to, że razem można więcej osiągnąć. W warstwie stricte muzycznej też bardzo cenię sobie kolaborację. Kiedyś nagraliśmy kilka piosenek z Kubą Galińskim – bardzo miło wspominam tę współpracę, choć póki co te numery nie ujrzały światła dziennego.

Jak widzisz swoją twórczość w kontekście zmian na rynku muzycznym?

Zmiany nadchodzą i – wraz z rozwojem i dostępnością technologii AI – wywrócą do góry nogami całą branżę. Słyszeliście kawałek, w którym David Guetta wykorzystał wygenerowany przez AI wokal Eminema?

Dni muzyki jaką znamy są policzone. Mój modus operandi byłyby nie do pomyślenia lata temu, gdy do profesjonalnego nagrania albumu potrzebni byli technicy i kosztowne studio. Ten proces postępuje i już niedługo nie ruszając się z kanapy, a nawet nie znając podstaw produkcji muzycznej będziemy mogli generować profesjonalnie brzmiącą muzykę w dowolnym stylu. Trochę to smutne, ale taka jest rzeczywistość. Dziś algorytmy platform streamingowych, bazując na naszych gustach, sugerują kolejne utwory. Myślę, że w przyszłości będą je na bieżąco po prostu wytwarzać.

To ciekawe, bo mogłoby się wydawać, że w tym kontekście działalność muzyczna – w tym twoja – traci sens.

Poniekąd tak właśnie jest. Traktuję to, co robię jak bal na Titanicu. Oczywiście pojawia się pytanie, czy będziemy chcieli słuchać muzyki generowanej przez algorytmy, bo jednak z jakiegoś powodu lubimy, gdy za twórczością stoi żywy człowiek. Obawiam się jednak, że nie będziemy mieli dużego wyboru – muzyka AI będzie nas po prostu zewsząd otaczać. Spełni się marzenie niektórych wytwórni – nareszcie nie będzie trzeba się układać z nieprzewidywalnymi i krnąbrnymi artystami. To tak jak w anegdocie, opowiadanej przez Marka Kondrata na temat Andrzeja Wajdy: Wajda ma o świcie przygotowany plan zdjęciowy, koniki, scenografia, tylko narzeka, że “zaraz przyjdą aktorzy, i to wszystko zepsują”. No więc aktorzy nie będą już potrzebni. I muzycy też nie.

A ty jakiej muzyki słuchasz?

Tak jak większość z nas w dzisiejszych czasach – bardzo różnej, bo streaming sprawia, że wszystko jest wszędzie dostępne. Ostatnio słuchałem dwóch Maców z różnych światów – Maca Millera, i Maca DeMarco. Z rzeczy w miarę świeżych bardzo podobało mi się brzmienie albumu “Cracker Island” Gorillaz.

Jakie masz plany na przyszłość? Czy po Trzecim Primie nastąpi Czwarte?

Raczej nie, po tej trylogii czas na coś innego. Być może pora na „Pierwsze Secundo”. A tak na poważnie to chciałbym podziałać teraz w formule singlowej – w czasach streamingu album wydaje się przeżytkiem dawnej epoki i zupełnie nie wpisuje się w dynamikę premier online, które rządzą się logiką nieustającej nowości. Myślę, że systematycznie będę tworzył nowe numery, ale chciałbym też wrócić do paru tematów. Przede mną wydanie „Jest dobrze” w wersji klubowej oraz powrót do „Lewituję” – ten kawałek czeka jeszcze na swój aranż. To mój ulubiony tekst, a linia melodyczna okazała się na tyle nośna, że posłużyła za kanwę utworu „Dobranocpapa” Dawida Podsiadło.

Tworzenie muzyki to w moim przypadku źródło nieustającej radości i przebywanie w stanie flow. Zamierzam kontynuować tak długo, jak sprawiać mi to będzie przyjemność.

fot. Tatiana Hajduk, stylizacja: Robert Kiełb

Czasem nie wiem o co mi chodzi, ale mi to nie przeszkadza, staram się nie szukać problemów na siłę

fot. Tatiana Hajduk, stylizacja: Robert Kiełb